Dzisiejsze czytania>>>

Liturgia Słowa dzisiejszej niedzieli możemy powiedzieć, że koncentruje się na dwóch elementach, które są fundamentem chrześcijańskiego życia, to: spożywanie „chleba”, rozumianego jako eucharystia, oraz znak jedności.

Każdy z nas dobrze wie, jak istotny jest nasz chleb powszedni (por. Mt 6, 11), stanowi on bazę naszego funkcjonowania, a bez szeroko rozumianego pokarmu, nie jest możliwe życie. Od najmłodszych lat uczono nas również o szacunku do chleba oraz do ludzkiej pracy, która gwarantuje godne życie.

W dziejach historii zbawienia dostrzegamy Bożą pedagogię, która prowadziła człowieka do całkowitego oparcia się na Stwórcy. To zaufanie Bogu często objawiało się właśnie w kontekście pokarmu, i w pewnym sensie zawierało się w pytaniu: „skąd płynie życie”? Bóg wielokrotnie spieszył człowiekowi z odpowiedzią na tę kwestię karmiąc go we właściwym czasie (por. Ps 145, 15). Jest tak i w dzisiejszej pierwszej lekturze, w której czytamy, że Elizeusz, dysponując chlebem z pierwocin, dwudziestoma chlebami jęczmiennymi oraz świeżym zbożem, ufając Bożemu słowu, nakarmił sto osób, które pozostawiły jeszcze po sobie resztki (por. 2 Krl 4, 44). Ewangelia dzisiejsza to również cud rozmnożenia chleba, którego dokonuje Jezus, aby nasycić wielki tłum (por. J 6, 2) mając jedynie pięć chlebów jęczmiennych i dwie ryby (J 6, 9).

Z perspektywy wydarzeń paschalnych, Kościół rozumie cud rozmnożenia chleba oraz nasycenie licznych tłumów jako zapowiedź Eucharystii. Podobnie jak nasz ziemski chleb pomaga nam nie ustać w drodze i podejmować wyzwania codzienności, tak i ten chleb niebiański (por. J 6, 51-58) karmi nas na drodze do wieczności. Te dwa wymiary są bardzo ważne, wymagają jednak właściwej hierarchii. Dla chrześcijanina chleb powszedni „smakuje” właściwie jedynie wówczas, gdy pierwszeństwo jest dawane temu szczególnemu Pokarmowi, jakim jest eucharystia oraz wszystkiemu temu, co z tego wynika. Kościół zawsze czynił starania o ziemski chleb, troszczył się o ubogich i potrzebujących. Troska ta jednak była i jest owocem karmienia się tym „innym” chlebem – Ciałem Chrystusa. W opisie eucharystii, jaki około 150 roku pozostawił nam św. Justyn Męczennik, czytamy, że na koniec Mszy świętej, po przyjęciu już komunii:

„Ci, którym się dobrze powodzi, dają dobrowolnie ze swego, co tylko chcą, a wszystko, co się zbierze, składa się na ręce przewodniczącego. On zaś przychodzi z pomocą sierotom, wdowom i chorym, i tym wszystkim, którzy dla jakiejkolwiek przyczyny cierpią niedostatek, a także więźniom i przybyszom z dalekich stron; jednym słowem, śpieszy on z pomocą wszystkim potrzebującym”.

 

Widzimy więc, że to z uczestnictwa we Mszy św. rodzi się troska o ubogich i potrzebujących. Jest to działalność Kościoła nie jakby „obok” eucharystii, ale w niej mająca swoje źródło. Chrześcijanin bowiem o wiele więcej otrzymuje od Chrystusa idąc drogą wiary (czego szczytem jest nadzieja życia wiecznego), aniżeli sam ze swych środków może innym udzielić. Dlatego też odznacza się hojnością, aby – jak mówi św. Augustyn „przez rozdawanie ubogim dóbr ziemskich skarbił sobie niebieskie”. Pierwszeństwo dawane niebiańskiemu chlebowi (por. J 6, 51-58) zabezpiecza nas jako wspólnotę przed dryfowaniem w różne formy akcyjności czy sprowadzania Kościoła do organizacji pomocowej, podobnej do tak wielu innych.

Eucharystia jest sercem życia chrześcijańskiego: całej wspólnoty jak i każdego z osobna, niedziela zaś jest tzw. „paschą tygodnia”, dniem, w którym uczestniczymy w zwycięstwie Chrystusa nad śmiercią, dniem, który zapewnia nas o życiu wiecznym przygotowanym dla nas w niebie. Stąd tez tak ważne jest uczestniczyć w niej w sposób pełny, przystępując do komunii św. Ważne jest także być skoncentrowanym na słuchaniu Bożego słowa, na aktywnym uczestniczeniu poprzez odpowiedzi, modlitwy i śpiewy.

Pozwalać, aby sam Chrystus nas karmił chlebem na życie wieczne (por. J 6, 51), to także nie pozwalać, by karmił nas ktoś inny, nie pragnąć „innego chleba”. Mój znajomy opowiadał kiedyś, że gdy będąc młodzieńcem wracał do domu i nie chciał jeść obiadu przygotowanego przez mamę, tata jego mówił do niego: „jeśli nie jesz w domu, oznacza to, że już gdzieś wcześniej jadłeś”. Sytuację tę można również przyłożyć do chleba eucharystycznego: „jeśli nie karmisz się Ciałem Chrystusa, to jesteś nasycony czymś innym… kto więc Cię karmi?”.

Ostatnią rzeczą, o którą chodzi w naszym byciu na Mszy św. jest to, aby była to „godzinna przerwa dla Pana Boga”, nie jakieś ślepe spełnianie obowiązku, żeby się do mnie nikt „nie przyczepił” na sądzie ostatecznym. Bóg wcale nie potrzebuje naszej obecności w Kościele! To nam jest ona potrzebna i konieczna, aby iść naprzód, aby wydawać owoce świętości, aby być świadkami Chrystusa w naszej konkretnej sytuacji.

Warto zwrócić uwagę także na kwestię jedności, wskazaną przez św. Pawła. Eucharystia i jedność są ze sobą nierozłączne. Wielokrotnie mówią o tym teksty mszalne, ale i cała postawa wspólnoty, która celebruje Eucharystię jest znakiem jedności, zapowiedzią i przedsmakiem doskonałej komunii w niebie, ponieważ Jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest. Jeden jest Bóg i Ojciec wszystkich (Ef 4, 5-6). Stąd też mamy pamiętać, że bez jedności Eucharystia nie będzie dla nas owocna. Powinniśmy być pojednani przystępując do ołtarza Bożego, widząc przede wszystkim w sobie potrzebę przemiany, by upodobnić się do Chrystusa. Przenigdy Msza Święta nie może być traktowana jako oręż przeciwko bliźniemu, nie może być instrumentalizowana do doczesnych – często politycznych – celów. Eucharystia nie służy do tego, aby utwierdzać nas w naszej doskonałości, ale do tego, by z nas – wspólnoty odkupionych grzeszników – uczynić znak jedności dla tego świata.

slowo.redemptor.pl