Back to Top
  • PARAFIA MATKI BOŻEJ KRÓLOWEJ POLSKI

    TORUŃ-RUBINKOWO 1

  • PARAFIA MATKI BOŻEJ KRÓLOWEJ POLSKI

    TORUŃ-RUBINKOWO 1

  • PARAFIA MATKI BOŻEJ KRÓLOWEJ POLSKI

    TORUŃ-RUBINKOWO 1

  • PARAFIA MATKI BOŻEJ KRÓLOWEJ POLSKI

    TORUŃ-RUBINKOWO 1

III Niedziela Wielkanocna

Dzisiejsze czytania>>>

W tym roku w radość wielkanocnego okresu wmieszała się żałoba po śmierci papieża Franciszka. Jednocześnie spoglądamy teraz na Rzym z nadzieją, ale i z pewną niepewnością, oczekując, jaką decyzję podejmą kardynałowie na konklawe. Kogo wybiorą na następcę św. Piotra? To jakoś wpisuje się w dzisiejszą Ewangelię.

Zatrzymajmy się zatem na chwilę nad słyszanym już wielokrotnie opisem spotkania nad Jeziorem Genezaret.

Co rzuca się nam od razu w oczy? Przede wszystkim – wspólnota pracy. „Idę łowić ryby. … Idziemy i my z Tobą!” (J 21, 3 ).

Od razu, bez namysłu – gdzie Piotr, tam i oni, pozostali apostołowie. Wiedzieli, że Pan Jezus postawił Piotra na czele tej grupy i to on ma przewodzić temu Kościołowi w zalążku. Wiemy, że będzie to potem także wspólnota modlitwy oraz cierpienia, o czym świadczą Dzieje Apostolskie. Początek tego cierpienia dla Jezusa mamy już dziś w odczytanym fragmencie. Może niektórych dziwić, że cieszyli się z tego cierpienia – ale taka jest logika miłości, a oni niewątpliwie Jezusa kochali.

Byłoby pięknie, gdybyśmy umieli tworzyć właśnie taką wspólnotę życia, modlitwy i pracy – a wtedy nie zwycięży nas wróg odwieczny, bo zaufaliśmy temu Imieniu, w którym jest zbawienie. Ale to tylko taka dygresja.

Praca Apostołów nie przyniosła dziś efektu, mimo że działali razem i zgodnie współpracowali. Skutek? Żaden. Nie ma ryb. Wciąż nie mają nic do jedzenia ani na sprzedaż.

Na polecenie Nieznajomego zarzucają raz jeszcze sieci. Kto z nas byłby skłonny posłuchać kogoś obcego? Może powiedzielibyśmy mu: „Zajmij się swoimi sprawami, ja lepiej wiem, co mam robić. Odczep się ode mnie – jestem zmęczony, głodny i zły”.

Oni jednak posłuchali – i połów otwiera oczy. Najpierw Janowi, a zaraz potem uwierzy Piotr. Czy przypomniał sobie podobne wydarzenie sprzed trzech lat? Wtedy też zarzucił sieć, też był połów – i potem rzucił się do Jezusowych nóg, prosząc: „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny” (Łk 5, 8).

W całym dzisiejszym wydarzeniu znajdziemy rzeczy nie do końca zrozumiałe.

 

Po pierwsze – czy nie powinni rozpoznać Jezusa po prostym słowie: „Dzieci”?

„Dzieci, czy nie macie nic do jedzenia?” (J 21, 5). Kto tak się zwraca do obcych, dorosłych ludzi – w dodatku rybaków? Ale oni słyszeli to słowo wcześniej, gdy Jezus mówił: „Dzieci, jeszcze krótko jestem z wami” (J 13, 33).

Zapomnieli – i nie rozpoznali w tym słowie Jezusa.

 

Po drugie – cud, którego dokonał Jezus. Przed chwilą słyszy, że nie mają nic do jedzenia, a teraz zaprasza ich na śniadanie. Jest chleb, są ryby, jest ognisko. Skąd to wszystko? Pewnie apostołowie też się zdziwili, ale nie pytali... To było dla nich takie „wielkanocne” śniadanie – przygotowane i poświęcone przez samego Jezusa.

 

Po trzecie – jeszcze jedno niezrozumiałe. Po co św. Piotr rzuca się w jezioro? Mógł spokojnie dopłynąć łodzią. A tak – musiał wyglądać nie najlepiej, nieciekawie wobec Mistrza, w tej przemoczonej szacie. I w dodatku – odpowiadać na ważne pytanie: „Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?” (J 21, 15).

 

Czy temu pytaniu towarzyszył gest wskazujący na pozostałych apostołów? Nie wiemy. Do dziś intryguje, kim są „ci”, z którymi Jezus zestawia Piotra. A może byli tam nad jeziorem także inni? Klienci, którzy przyszli kupić ryby? A może – jak tłumaczą niektórzy – pytanie brzmiało: czy miłujesz Mnie ponad wszystko?

To pytanie kieruje Jezus do każdego z nas również dziś. Jaka jest nasza – moja – odpowiedź? Nie ta wypowiedziana słowem, ale ta dana życiem, zgodnym z Ewangelią. To jest prawdziwy sprawdzian miłości do Mistrza.

Słowo niewiele dziś kosztuje – zwłaszcza w takich czasach jak nasze. Słowo się zdewaluowało. Można jednego dnia mówić jedno, a drugiego – coś zupełnie przeciwnego. Przykładów mamy aż nadto – nie trzeba wielkiego wysiłku, by dostrzec takie osoby w naszym życiu publicznym.

Co więcej – wydaje się, że takie „odwracanie kota ogonem” niektórym weszło w krew.

 

Czy to coś nowego? Niekoniecznie. Przypomnijmy sobie pierwsze czytanie. Apostołowie są przesłuchiwani przed Sanhedrynem. Przełożeni ludu i starsi oburzyli się, że ktoś ośmiela się nauczać bez ich pozwolenia. Mało tego – naucza zupełnie inaczej niż dotąd. To już nie drobiazgowe studiowanie Tory. To głoszenie prawdy o Jezusie Zmartwychwstałym.

Jerozolimscy uczeni w Piśmie uważali to za skandal – podobnie jak przypominanie im winy związanej ze śmiercią Jezusa. Po kilku tygodniach od Wielkiego Piątku byli już w stanie wyprzeć z pamięci wszystko, co działo się podczas pokazowego procesu przed Piłatem.

Jak szybko wyrzucili z pamięci własne słowa: „Krew Jego na nas i na dzieci nasze!” (Mt 27, 25). Chętnie przerzuciliby winę na innych. To zresztą obserwujemy także dziś.

Piotr odważnie przypomina prawdę – że śmierć Jezusa i Jego zmartwychwstanie były po to, by dać Izraelowi nawrócenie i odpuszczenie grzechów. Niestety, wielu z tego nie skorzystało – i tu przez wieki nic się nie zmienia. Dla tych, którzy nie wierzą w Jezusa, całe wydarzenie zbawcze jest bezwartościowe.

Wcześniej św. Piotr powiedział bardzo mocno: „On jest kamieniem odrzuconym przez was, budujących, tym, który stał się głowicą węgła. I nie ma w żadnym innym zbawienia” (por. Dz 4, 11-12).

Tu pojawiają się myśli związane z obecnym czasem i minionym pontyfikatem.

Czy faktycznie tak rozumiemy Osobę i dzieło Jezusa Chrystusa? Słyszeliśmy, że istnienie różnych religii to „wyraz mądrej woli Bożej” – tak jak istnienie różnych płci albo ras. Podobnie: że chrześcijaństwo oraz islam to „światła”, które prowadzą w tę samą stronę. Rodzi się zasadne pytanie – po co w takim razie ewangelizacja? Przecież ewangelizacja wypływa z najgłębszego przekonania chrześcijanina, że każdy powinien usłyszeć prawdę o Jezusie – i tą prawdą potem żyć.

„Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?” (J 21, 15).

To pytanie wciąż jest aktualne, bo Jezus i dziś pyta mnie i ciebie – czy to, co robię na co dzień, robię faktycznie z miłości do Niego?

Jaką odpowiedź dam swoim życiem?

Oby podobną do tej Piotrowej. Amen.

slowo.redemptor.pl

 

Cenimy prywatność użytkowników

Używamy plików cookie, aby poprawić jakość przeglądania, oraz analizować ruch na stronie. Kliknięcie przycisku „Akceptuj” oznacza zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookie.